Chciałam, jak zawsze, w związku z pojawieniem się nowego filmiku na kanale, troszeczkę wypunktować o czym mówiłam i dodać kilka słów w miejscach gdzie nie było sensu o tym mówić w filmiku.
Co możemy nazwać obroną zasobów?
- warczenie na nas przy jedzeniu (miska, gryzak, smakołyk)
- obrona przed nami zabawek i rzeczy
- obrona miejsca np posłanie
Tu od razu mówię, że ja obrony zasobów nie zwalam na dominację psa nad nami tylko na fakt, że w większości przypadków pies w swojej głowie (a motywy nim kierujące mogą nam wydawać się dziwne i nie z naszego świata) widzi nas jako zagrożenie, które chce mu odebrać coś ważnego, np jedzenie które należy mu się jak psu buda. Może to być seria różnych zdarzeń w naszym “pożyciu” z psem, które jak te cegiełki budują między nami mur niezrozumienia. Może to być też suma doświadczeń z poprzedniego “życia” psa, zanim go adoptowaliśmy np konieczność walki o posiłek w grupie, bycie najsłabszym w grupie, któremu nigdy nie udało się jedzenia dorwać, znęcanie się fizyczne i psychiczne nad psem przez poprzedniego właściciela, ogólny głód, brak spokojnego miejsca, niedobory żywieniowe i tak dalej i tak dalej…
Najgorzej, że na prawdę dużo ludzi (a co najgorsze, z mojej obserwacji również tych “mądrych” radzących w internecie), odczytuje to jako obronę zasobów spowodowaną dominacją, chęcią bycia ponad nami w jakiejś hierarchii. Najsmutniejsze pytania i odpowiedzi dotyczą szczeniąt, które dopiero co znalazły się w naszym ludzkim świecie, gdzie właściciele np 3-4 miesięcznych szczeniąt maja już problem z warczeniem przy misce, a porady w odpowiedziach mówią np “pies chce przejąć DOWÓDZTWO nad wami”. (tak to oryginalna pisownia z jednej z porad). Ja myślę, że ktoś powinien się puknąć w głowę jak myśli, że szczeniaczek ma tak ambitne i tak ludzko psychopatyczne plany w swojej głowie w wieku 3 miesięcy, powinien się puknąć w głowę na przykład młotkiem… mocno… Dlatego ja nie mogę czytać grup danych ras psów na fb na przykład, bo jak takie coś czytam to się we mnie aż gotuje w środku… a nie można przecież zbawiać samemu świata w internecie.
Powiem tylko tyle, że pies nie chce nas zdominować, wierzcie mi lub nie, a jeśli nie chcecie otworzyć swojego umysłu na te prawdę, to przestańcie teraz czytać 🙂 Wiecie czego pies od nas chce? Jedzenia, spokoju, kontaktu, rutyny, zabawy, spaceru. Z naciskiem na jedzenie 🙂
*nie mam pojęcia jak funkcjonują psy, które są mieszańcami z wilkiem jak woolfdogi, muszę też przyznać bez bicia, że nie szkoliłam nigdy np wilczaka czechosłowackiego (choć u nich wilk jest duuuuużo dalej). Uważam też, że trzymanie w domu i w ogóle produkowania mieszańców psów z wilkiem to pomyłka naszych chorych zachcianek i jest tylko o kroczek bliżej normalności niż trzymanie w domu wilka, tygrysa, lwa (mam to samo zdanie nawet o lisach- ich nisza jest w lesie i je tam zostawcie, nisza psa jest obok człowieka) itp. Możecie się kłócić i złościć, ale nie jesteście dużo lepsi niż Tiger King i właściciel pumy Nubii. Z takich mieszanek nie płynie żaden powód użytkowy, jedynie “bo mi się podoba, bo ja chcę”. Dlatego odnoszę się tu tylko i wyłącznie do psów, zwięrzat które udomowiły się same w długim procesie rozpoczętym 10-40 tys lat temu.
Rzeczy, które mogą wpływać na obronę jedzenia to (powtarzając za filmikiem)
- Wkładanie psu rąk do miski jak je. Dużo osób robi to w celu sprawdzenia czy piesek jest odpowiednio uległy, potulny, zdominowany i nie podniesie kła na rękę swego Pana. A jak podniesie… głównie ze strachu… no to wtedy właściciel idzie w konfrontację (często z małym szczeniakiem) i łapiąc psa za kark pokazuje mu kto tu rządzi. No nie! Napiszę to grubym drukiem, żeby nikt nie ominął
Po ch*j chcesz wkładać psu rękę do miski??
DAJ MU SPOKOJNIE ZJEŚĆ
Tak, nie musisz nigdy przenigdy, wkładać psu ręki do miski. Psu należy się jedzenie za nic, codziennie o tej samej porze, w spokojnym miejscu, żeby mu nikt nie łaził, nie zabierał, nie wyrywał. Należy mu się i gwarantuję, że jak nie będziesz wywoływać w nim niepokoju w trakcie jedzenia to jak już kiedyś będziesz musiał/a włożyć mu rękę do miski to przyjmie to ze spokojem bo nie będzie się Ciebie obawiał.
To samo tyczy się zjadania śmieci w parku i na ulicy.
Wiem, że to frustrujące kiedy pies znajduje kość lub chlebek i przed nami ucieka, tzn ucieka bo wie, że będziemy go gonić celem wyrwania śmiecia. Ale pomyśleliście kiedyś co pies może sobie w takiej sytuacji myśleć? To znaczy… Czy pomyśleliście kiedyś, że dla psa (szczeniaka szczególnie) jedzenie, które leży na ziemi na dworze to takie samo jedzenie jak to w misce? To znaczy, jest to po prostu jedzenie, które wydaje się być smaczne, więc czemu miałby go nie zjeść? To trochę jakbyśmy znajdowali jakieś pieniądze na ulicy i je brali, a wtedy nadlatywał by policjant i dawał nam pałą po łapie, bo jakimś cudem, którego nikt nam nigdy nie wyjaśnił pieniądze znalezione na ulicy były by inne (nie wiem, jakieś toksyczne czy coś) niż te, które dostajemy jako wypłatę. Skąd pies, w tej swojej pieskości, ma to wiedzieć? Ano, trzeba mu to pokazać, na różne sposoby, ale zanim mu pokażemy, on sobie to jedzonko na ulicy weźmie a my go gonimy i mu wyszarpujemy. Czego go to uczy? tego, że jesteśmy zagrożeniem przy jedzeniu. Ile takich razy potrzeba, żeby pies uciekał przed nami jak coś znajdzie? Często kilka.
Na filmiku mówię o różnych sposobach na oduczenie tego. Przede wszystkim im mniej pies zje na ulicy tym lepiej, psy bardzo dobrze uczą się tak życiowo, przez obserwację nas i wszystkiego. Pies nauczy się, że dostaje jedzenie z ręki, jako nagrodę, w misce na śniadanie i kolację a z ziemi nie dostaje nigdy. Karmcie go dobrze, nie róbcie mu niedoborów.
-Ja najbardziej bazuje na przywołaniu. Jak będzie zrobione na sportowo, na mur beton, to zadziała też wtedy.
-Bazuję też na komendzie puść, ta nauczona w czasie zabawy, szarpania, czyli w najwiekszych pobudzeniach najcześciej zadziała też w pobudzeniu mniejszym (tzn nie sądzę, że pies wypluł już połykany kawałeczek kiełbasy, ale wypluje coś co trzyma w buzi i nie jest mikrokawałkiem, choć i tego można nauczyć).
I serio, teraz już mówiąc tak życiowo, nie trenersko, używamy w życiu z psem słowa “nie|, no chyba nie ma nawet trenera, który mając psa na codzień w domu nie mówił mu, żeby czegoś nie robił. Jeśli pies zna te konotację, to myślę że, przynajmniej te co bardziej wrażliwe, zrozumieją też jak zastosuje się to słowo przy próbie zjedzenia śmiecia. Choć bardziej polecam przywołanie 🙂
Oczywiście te sposoby mają taki minus, że jednak trzeba patrzeć na psa. No ale jak idzie z psem na spacer i na niego w ogóle nie patrzycie, to ja nie wiem…
Powiedziałam też, że nie ufam rezygnacji z jedzenia rzuconego na ziemię. Z kilku przyczyn.
- Pies słabo generalizuje takie coś. Często uczone jest to na placu treningowym i nikt nie ćwiczy tego potem w parku, w lesie itp. Myślę, że jeśli pies ma to zrozumieć trzeba to ćwiczyć bardzo długo w różnych miejscach spacerowych.
- Psy często uczą się, że mają nie brać danego jedzenia np smakołyki, parówki ale jak już spotkają kupę ludzką to się nie zgeneralizowało
- Tak na logikę: często rozrzucamy po treningu psu jedzenie w trawę, albo rzucamy nagrodę na ziemię i nie sądzę, żeby każdy mówił zawsze psu że teraz może to wziąć.
- Psy nie są głupie i widzą, że to ty rozrzucasz to jedzenie i że akurat teraz ćwiczycie.
- Ogólnie wydaje mi się trudne nauczenie psa czynności nie brania jedzenia z ziemi bo jest bardzo nieprecyzyjna i bardzo rozległa (jakiegokolwiek, jakiejkolwiek).
Nie mówię, że nie warto tego uczyć. Jak najbardziej warto i wręcz trzeba! ale nie dawałabym temu 100% pewności, szczególnie jak jest uczone tylko przez miesiąc na kursie posłuszeństwa. Szczególnie, że niektóre psy są mega twardymi zawodnikami jeśli chodzi o jedzenie i śmieci np labradory i to może nie wystarczyć. 100% pewności kładłabym w przywołaniu. A potem w komendzie puść, w słowie nie (serio psy jak mówiłam nie są głupie i bardzo dobrze czytają nasze emocje i jak zobaczą, że jesteś przerażony/a bo pies właśnie wcina trutkę i krzykniesz jakby cię rozrywali na kole tortur “nieeee” to pies to zrozumie).
Dodałam tam jeszcze punkt o psach ras stróżujących, dużych psach zamkniętych w małych mieszkaniach. To jest tylko i wyłącznie moja obserwacja, do tego podsunięta 3 przypadkami psów, oraz kilkoma gdzieś przeczytanymi więc w przypadku tej reszty nie mam pojęcia czy pies nie czuł jakiegoś zagrożenia. Uważam, że psy raz stróżujących (jeśli mają bardzo dobry instynkt) nie powinny być trzymane w mieszkaniu i koniec, kropka. Myślę, że dla takiego psa było by lepiej żyć np w biednej Rumuni z pasterzami, pilnować wielkiego stada owiec codziennie, ale jeść słabe jedzenie, rozmnażać się co cieczkę i żyć 7 lat (tyle max żyją psy w ich naturalnym środowisku czyli na “ulicy”). Niż mieszkać w bloku, chodzić na pół h spacery do parku, jeść ekstra jedzenie i żyć 13 lat. Zbijcie mnie, ale tak uważam. I tak jak u np border collie, który nie ma zajęcia pewnie się uruchomią fiksacje i inne dziwne zachowania związane z wielkim instynktem (lub nieprawidłowym, selekcja hodowlana jest różna nie zawsze dobra), tak u psów ras stróżujących przeznaczonych do pilnowania dużego terenu ze zwierzętami, też mogą uruchomić się w nich “fiksacje” związane z instynktem. Np obrona małego miejsca, jakiejś rzeczy, niewpuszczanie gości do mieszkania. A nie fajnie jest jak Twój owczarek Kaukaski mieszkający w kawalerce nagle zaczyna warczeć na Twoją żonę czy kolegę bo przechodzą obok jego posłania. To takie niespełnione potrzeby. nie róbmy tego psom! Huski musza biegać, border collie pracować głową, labradory aportować a psy ras stróżujących mieć spory teren do doglądania. Zacznijmy od spełniania potrzeb psa zanim zaczniemy narzekać, że robi coś nie tak jakbyśmy tego chcieli.