Type and press Enter.

Grzeczny pies i nasze oczekiwania wobec niego.

Ten tekst to wstęp z mojej dużej książki o obronie zasobów u psów, w której wyjaśniam wszystkie przyczyny i emocje związane z obroną zasobów. Dlaczego pies się nie słucha? To odwieczne pytanie, tak ogólne i tak nieskłaniające do wglądu, które zadaje sobie wiele osób. Czy odkryłam jeden prosty sposób na to, żeby pies się słuchał i wszyscy mi zazdroszczą? Oczywiście tytuł jest komediowy i przewrotny.

 

 

O grzecznych i niegrzecznych psach

Wszystkie problemy z psami (a raczej problemy psów z nami) zaczęły się, kiedy człowiek postanowił wziąć psa do mieszkania, na swoje “salony”, do samego środka życia rodziny. I jakkolwiek we współczesnym, nowoczesnym społeczeństwie zachodnim gloryfikowany jest styl życia psa ciągle blisko człowieka i bycie “pełnoprawnym członkiem rodziny”, tak niesie on za sobą bardzo często wiele negatywnych konsekwencji dla psa. A co najmniej duże utrudnienia w życiu.

Przez wiele lat podróżowałam z moimi dwoma psami po świecie i oglądałam, jak żyją inne psy, w różnych społeczeństwach, w miastach, wsiach, na ulicy. Pomimo oczywistości, czyli braku dostępu do zaawansowanej opieki weterynaryjnej, braku idealnie zbilansowanego pożywienia, częstego rozmnażania się psów wiejskich czy ulicznych (a nawet farmerskich pracujących), mają one jedną wielką przewagę, która rzutuje niesamowicie na ich komfort psychiczny. Nie muszą żyć ciągle tak blisko człowieka i tym samym nie nakłada on na nie swoich norm i wymagań społecznych. Obserwując psy żyjące na ulicy, na plażach, przy wsiach możemy zobaczyć, że owszem, mają potrzebę kontaktu z człowiekiem, ale nie jest ona na tyle silna, by zostawać z nim dłużej niż kilka-kilkanaście minut i wchodzić ciągle w interakcje.

O ile łatwiej żyje się psu, gdy nie musi uczyć się niezrozumiałych w swoim świecie zasad takich jak- co wolno a czego nie w kuchni, salonie, sypialni, na spacerze w parku, w lesie, wobec obcych, wobec dzieci, wobec ciągle spotykanych obcych psów. Najgorzej, jeśli przeczą one kompletnie jego charakterowi i temu, do czego został wyhodowany. Pies ma przy nas tyle do nauczenia się! Nie bez przyczyny zawsze mówię, że psy rodzinne, żyjące również z dziećmi to najtrudniejsza użytkowość. Pies np. farmerski czy myśliwski, swoje spokojne godziny spędza w kojcu lub chodzi wolno po posesji, dostaje jedzenie, którego nikt mu nie zabiera, a wyciągany jest z kojca na intensywną pracę, która spełnia jego potrzeby gatunkowe- pasienie, tropienie, polowanie, stróżowanie. Pies rodzinny (najgorzej, jeśli jednocześnie jest on rasy użytkowej) zaś nie dość, że cały czas musi przyswajać (i to często na własną rękę) zawiłe i kompletnie nienaturalne dla niego zasady życia w domu, obcowania z ludźmi w sposób grzeczny i usłuchany, to do tego nikt nie spełnia jego potrzeb gatunkowych i ruchowych, na poziomie jego wymagań. Obrona zasobów rodzi się właśnie na takich podwalinach.

Psy najlepiej czują się na większych, otwartych przestrzeniach, niektóre rasy szczególnie. Trzymanie psów w mieszkaniach, wśród wielu innych domowników, wyprowadzanie do zatłoczonych parków i na ulicę, a dodatkowo bez spełniania ich potrzeb i rozumienia tego, co nam komunikują, prowadzi psa często samo w sobie do dużego, ciągłego dyskomfortu psychicznego. Nie mówię tu, że trzymanie psa w mieście w mieszkaniu jest zawsze złe i musicie pozbyć się swoich psów. Musicie jednak sobie zdać sprawę, ile od psów wymagamy i dać im w zamian często więcej niż wymagane minimum.

Dodatkowo psy komunikują się mową ciała, a nie językiem mówionym, zupełnie przeciwnie do nas. Nikt nie uczy nas w szkole mowy ciała psów czy kotów (a to z nimi tyle z nas żyje na co dzień), za to psy muszą ciągle uczyć się naszych słów, zachowań i norm.

Największym problemem ludzi jest to, że jesteśmy tak bardzo skupieni na sobie, swoich zasadach i normach społecznych, tak bardzo wartościujemy wszystko na złe i dobre, pozytywne i negatywne, na grzeczne i niegrzeczne, że nie jesteśmy w stanie spojrzeć poza ramy tego myślenia. Nie chcemy, żeby dziecko było zbyt hałaśliwe, niegrzeczne, wymagająco-roszczeniowe, chcemy żeby dało buzi cioci i wujkowi, żeby uśmiechało się ładnie i grzecznie (szczególnie dziewczynki), żeby szanowało i słuchało poleceń rodziców, nie niszczyło w domu, ale jednocześnie zajęło się sobą, a na placu zabawi i w przedszkolu było sympatyczne, życzliwe, dzieliło się wszystkim, miało mnóstwo przyjaciół, tak żeby wszyscy je lubili i byli z niego zadowoleni. Można by wymazać teraz dziecko i wstawić tam psa, który ma nie przeszkadzać, ale być na nasze zawołanie, kiedy chcemy go popieścić, ma przychodzić na wołanie i chodzić przy nodze na smyczy porzucając swoją ekscytację i trzymając na wodzy energię. Ma nie niszczyć w domu już jako szczeniak, załatwiać potrzeby na dworze, nie skakać na stół w kuchni, udać się na swoje posłanie i zająć sobą. Jednocześnie być miłym i sympatycznym dla gości, dać buziaka sąsiadce (ale nie skakać z brudnymi łapami), aportować zabawkę i dawać wkładać sobie rękę do miski. Na spacerze w parku ma być sympatyczny i bawić się z każdym napotkanym psem, ma być taki, żeby wszyscy go lubili. Jednocześnie rzeczy dla psa naturalne- gonienie, węszenie, rozszarpywanie, gryzienie, znaczenie, posiadanie, znajdywanie śmieci, noszenie w pysku i wiele innych traktowane są jako negatywne, niegrzeczne. Emocje odczytywane są jako nadpobudliwość, złośliwość, głupota i wiele innych.

Myślimy, że agresja nie jest komunikacją, a jest czymś złym i niepożądanym- wszak agresywni ludzie idą do więzienia i tam jest ich miejsce, psy zatem również powinny znać nasze normy moralne i nie zachowywać się agresywnie. Chcemy zlikwidować emocje negatywne, zastąpić je według nas pozytywnymi emocjami, tak by pies przystał do szczęśliwego obrazu, jaki byśmy chcieli zawiesić w złotej ramie na ścianie nad kanapą.

Dlaczego obrona zasobów tak bardzo nam przeszkadza i odczytujemy ją jako samo w sobie coś złego, jako problem? Opiekunowie zwykle widzą problem w obronie zasobów, bo wyrażana jest poprzez agresję i dotyka nas w samo serce. O co chodzi? Mój pies mnie nie lubi? Mój pies wcale nie jest taki miły i nie kocha wszystkich? Mój pies jest przeze mnie w stresie (choć raczej spotykam się z myśleniem: mój pies chce mnie zdominować?). W tej książce dowiesz się, że obrona zasobów sama w sobie nie jest problemem, że to nie ją chcemy zlikwidować. Obrona zasobów to komunikacja, informacja o stanie psychicznym, a nie problem sam w sobie. Chcąc zlikwidować tylko ją, naklejamy jedynie plaster na sączącą się ranę, ale nie dajemy jej się zagoić.

 

Obrona zasobów objawia się w różnych sytuacjach i z różnym natężeniem. Spotykam psy np. szczeniaki na wczesnym jej etapie czy psy, które pokazują ją tylko np. w jednej sytuacji i nie rzutuje to aż tak bardzo na całą relację. Może pojawić się np. jako konflikt w zabawie szarpakiem, czy przy próbie wkładania ręki do miski psa, który jest akurat głodny. Sprzężona jest z charakterem psa, a jej występowanie ściśle związane z relacją, środowiskiem i sytuacją. Często jednak obrona zasobów to tylko czubek góry lodowej. Miałam kiedyś klientów, którzy zgłosili się z psem, który warczy przy jedzeniu, jak przechodzą obok, oraz ciągnie na smyczy. Taki problem widzieli oni. Ja zobaczyłam psa, który jest permanentnie zestresowany życiem w mieście, wychodzeniem na smyczy, który boi się dorosłych, dzieci, nagłych dźwięków aut co pokazuje, ciągnąc i szczekając. Psa, którego potrzeby ruchowe i umysłowe nie są spełniane nawet w połowie, a jest rasy myśliwskiej. Wreszcie psa, którego permanentny stres sieje spustoszenie w organizmie- pies  był bardzo chudy mimo dużej ilości jedzenia, jadł bardzo łapczywie, a na dworze regulował się szybkim jedzeniem smakołyków, gryzieniem patyków, których bronił, jak tylko stresował go jakiś bodziec. Na prawdę warczenie przy misce nie było w ogóle problemem, jedynie kolejnym sygnałem, którym starał pokazać się, jak bardzo źle się czuje. Dlatego zawsze pod informację (obronę zasobów), jaką daje nam pies, musimy zajrzeć głębiej i postarać się zrozumieć psa, a nie tylko chcieć zlikwidować zachowanie.

Są rzeczy, które można w psie zmienić, a są takie, z którymi musimy się pogodzić. Jest to wtedy zarazem najbardziej gorzka i najlepsza lekcja. Z pogodzeniem przychodzi akceptacja (lub rozstanie) i tu zaczyna się prawdziwa więź, wytarta z norm społecznych, i oparta na prawdziwej empatii. A z nią często rozwiązanie problemu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *